Kiedy w wieku 59 lat mieszkający w Paryżu kuśnierz Ilex Chaim Beller, postanowił zostać malarzem, bliscy trochę się dziwili. Pejzaże Pól Elizejskich w jego wykonaniu nie budziły zainteresowania. Ale pewnego dnia Ilex namalował Miasteczko. I wszyscy chcieli wiedzieć, gdzie to jest. Taki był początek całej serii obrazów Grodziska Dolnego na Podkarpaciu, które zachował w pamięci na zawsze, choć opuścił je mając zaledwie 14 lat. – Zostawił nam coś pięknego, coś wzruszającego – mówi Bogumił Pempuś, historyk i regionalista, który przed laty napisał pierwszy list do Bellera, a teraz wraz z córkami pomógł w przygotowaniu albumu z jego obrazami. Dzieło pod koniec 2023 roku wydało Stowarzyszenia „Ziemia Grodziska” i zaprosiło gości na promocyjny wieczór.
„Pomiędzy Leżajskiem, Przeworskiem i Łańcutem znajduje się małe miasteczko, Grodzisko”, tak zaczyna się wspomnienie o przedwojennym sztetlu z albumu „Grodzisko Miasteczko we wspomnieniach Ilexa Bellera”. Na stu stronach pięćdziesiąt obrazów. Są pełne nostalgii jak dzieła Chagalla. Na nich małe domki a to z czapami śniegu na dachach, a to ogrzane słońcem lata i żniw. Rzeka i uliczki. Przy uliczkach sklepy, dom rabina i szkoła. Synagoga i kościół. Maleńkie postacie mężczyzn w chałatach i kapotach, kobiet w sukienkach i fartuchach. Szewc, krawiec, roznosiciel wody. Na jednej stronie portret sędziwego starca. I podpis: „Mój dziadek, Aaron Yehuda” – „nigdy nie podejmowano ważnych decyzji bez jego rady”.
Maceba dziadka będzie jedynym śladem żydowskiej przeszłości miasteczka, jaki rozpozna Ilex Beller w 1983 roku, kiedy po 54 latach, po raz pierwszy od chwili wyjazdu odwiedzi miejsce swojego urodzenia. Jak potem napisze, wszyscy o nazwiskach Beller, w Ameryce, Australii, Izraelu i we Francji, stąd pochodzą. Grodzisko Dolne opuścił jako 14-latek, w 1928 roku wyruszając stąd za chlebem. Przez zieloną granicę przedostał się do Czechosłowacji, a potem Belgii i Francji. Walczył z faszyzmem podczas wojny domowej w Hiszpanii, a w 1939 roku jako ochotnik wstąpił do armii francuskiej. Holocaust przetrwał w Szwajcarii, by po wojnie wrócić do Paryża. Pracował jako kuśnierz, a po przejściu na emeryturę postanowił spełnić swoje marzenie i został malarzem. Choć był w tej sztuce amatorem, jego obrazy przedstawiające podkarpackie Grodzisko przyniosły mu artystyczny sukces. Były prezentowane na wystawach w Paryżu, Brukseli, Niemczech. We Francji wydano także dwa albumy – pierwszy w 1981 roku. Są unikatowym obrazem wielokulturowego Grodziska, w którym społeczność żydowska przed wojną należała do najliczniejszych w powiecie łańcuckim po Łańcucie, Leżajsku i Żołyni, a dziś już nie istnieje. Beller chciał wspomnienie o niej zachować przede wszystkim dla swoich dwóch synów. Tymczasem stały się bezcenną pamiątką także dla współczesnych grodziszczan, co podkreślali gospodarze spotkania, które 28 grudnia towarzyszyło premierze pierwszej polskiej edycji albumu w Ośrodku Kultury w Grodzisku Dolnym.
Nauczyciel z Grodziska pisze do Ilexa Bellera
– Nikt inny nie zostawił nam tak namacalnego śladu z przeszłości jak Ilex Beller. Na jednym z jego obrazów rozpoznaliśmy nawet nasze grodziskie turki w czasie Świąt Wielkanocnych – mówi Katarzyna Mach-Wawrzaszek, dyrektorka ośrodka kultury i koordynatorka wydawniczego przedsięwzięcia, któremu sprzyjał też Ilex Beller. Przed swoją śmiercią w 2005 roku zapewnił o tym w liście Jacka Chmurę, obecnego wójta Grodziska Dolnego. Pomysł udało się zrealizować po latach dzięki pomocy Bogumiła Pempusia i jego córek – Magdaleny Pempuś-Gaidach i Eweliny Pempuś-Janas, które nie tylko przetłumaczyły teksty Ilexa Bellera z języka francuskiego na język polski i z polskiego na angielski, ale również zaangażowały się w uzyskanie od spadkobierców praw do wykorzystania obrazów.
Z Bogumiłem Pempusiem, niegdyś nauczycielem historii w grodziskiej szkole, Beller utrzymywał kontakt od 1984 roku. – To wtedy pan Bogumił Pempuś wysłał pierwszy list do Ilexa Bellera. Pisał w nim, że jest nauczycielem historii, że jest poruszony historią grodziskich Żydów i poprosił o wydany we Francji album – tłumaczy Katarzyna Mach-Wawrzaszek.
Beller zanotuje potem na marginesie, że odpisał natychmiast, 15 lipca 1984 roku: „Panie Pempusiu, byłem zarówno zaskoczony, jak i bardzo wzruszony Twoim listem, a także faktem, że młody Polak wyraził zainteresowanie męczeństwem Żydów, a zwłaszcza tym, co wydarzyło się we wsi, w której się urodziłem. Natychmiast wyślę Ci dwa albumy, o które prosiłeś. Po 54 latach nieobecności wróciłem w kwietniu 1983 roku na kilka godzin do Grodziska. Niestety nie natrafiłem na żadne ślady życia żydowskiego we wsi, które trwało setki lat. Stary rolnik życzliwie zabrał mnie na pole, na którym znajdował się cmentarz żydowski. Pokazał mi jedyny pozostały nagrobek zakopany w trzech czwartych i na szczęście był to nagrobek mojego dziadka Aarona Yehudy Bellera”.
Odnalezioną macewę zobaczyć można w filmie dokumentalnym „Miasteczko” w reżyserii Jacka Gąsiorowskiego, który zaprezentowano podczas promocji albumu. Obraz nakręcony został w 1997 roku podczas drugiej wizyty Ilexa Bellera w Polsce. Kamera towarzyszyła mu przez całą tamtą podróż. „Już trzeci dzień jadę przez miasteczka, do miejsca, gdzie jestem urodzony, gdzie chodziłem do szkoły. Kiedy tylko je zobaczyłem, zrozumiał, że polskie krajobrazy zostały we mnie na zawsze” – mówi z ekranu wpatrzony w przesuwające się za szybą samochodu obrazy. W Grodzisku rozmawia z ludźmi, którzy pamiętają jeszcze przedwojenne czasy i potrafią wskazać miejsce obok kirkutu, gdzie pogrzebano zwłoki Żydów zamordowanych przez nazistów. Beller wspomina czas zgodnego polsko-żydowskiego sąsiedztwa z nostalgią, mimo że czasem i tu na wierzch wychodził antysemityzm.
W filmie na prośbę reżysera Bogumił Pempuś przeprowadza w szkole lekcję historii o mniejszości żydowskiej w Grodzisku, choć, jak mówi, cóż młodzież z ósmej klasy mogła wtedy wiedzieć o Żydach, o których niewiele się po wojnie mówiło. – Ale to były bardzo inteligentne dzieci i wyrosły na porządnych ludzi – mówi po latach ze wzruszeniem emerytowany nauczyciel, patrząc na czterdziestoparolatków, którzy przyszli na promocję albumu Bellera. – Zawsze im mówiłem, aby się uczyli. Nauka była bardzo ważna także dla Żydów. Kult nauki był wśród nich przekazywany z pokolenia na pokolenie, a dzieci uczono, że umiejętność pisania jest świętością. Chodzili do szkoły powszechnej z polskimi dziećmi, a potem do chederu, gdzie uczyli się hebrajskiego, Tory i śpiewu. I to jest także w tym albumie pokazane. Ilex Beller zasługuje na miejsce w naszej pamięci, bo historię naszego Grodziska przez obraz i słowo wniósł do przyszłości. Zostawił nam coś pięknego i wzruszającego. Okazuje się, że połączenie tej wielokulturowości polsko-żydowskiej może nieść w przyszłość, choć są takie miejscowości, które mogą się bardzo wstydzić tego, co się w czasie wojny wydarzyło – opowiada Bogumił Pempuś, przyznając, że ta historia jest dla niego bardzo emocjonalna i rodzinna. – Mój tatuś pochodził spod Mościsk. Przyszedł tu z zewnątrz, z partyzantką akowską, idąc na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Byli tu trzy dni i ruszyli dalej. Doszli do Rudnika, rozbroili ich, część uwięzili, część uciekła. Mój tato wrócił do Grodziska, gdzie się ukrywał. Potem tu został, ożenił się. Jego rodzice zostali za granicą i nigdy ich już nie odwiedził, nie zobaczył – wspominał regionalista, wracając pamięcią również do swojego dziadka z Grodziska – organisty, który przyjął pod dach rodzinę wysiedloną przez Niemców z Poznańskiego. W całym Grodzisku udzielono schronienia osiemdziesięciu takim wysiedleńcom. Mieszkańcy pomogli także dwóm tysiącom osób uciekających ze wschodu przez ukraińskimi bojówkami. – Grodzisko ma wielkie zasługi, można się cieszyć taką historią – mówi Bogumił Pempuś.
Sprawiedliwi z Grodziska
Grodziszczanie do dziś potrafią też wskazać miejsca, w których w czasie wojny ich sąsiedzi ukrywali Żydów. – Trudno dziś policzyć, ilu osobom w ten sposób pomogli, ale na tle innych miejscowości, Grodzisko wyróżnia się pozytywnie – podkreśla prof. Wacław Wierzbieniec z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który od lat współorganizuje na Podkarpaciu obchody Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. – W Grodzisku mieszkali obok Polaków i Żydzi, i niedaleko, w Dębnie, Ukraińcy. Była to gmina wielokulturowa. W czasie wojny Grodziszczanie uratowali także mojego kuzyna Andrzeja Kormana. Jego matka z domu Wierzbieniec była narodowości polskiej, a ojciec był Żydem i w 1939 roku został wypędzony za San. Żonę, która była wtedy w ciąży zostawił po polskiej stronie z jej rodzicami. Sąsiedzi szeptali, że urodzi żydowskie dziecko, więc z obawy o los niemowlęcia, znalazła w Grodzisku rodzinę, która przechowała Andrzeja w czasie wojny. Dzięki temu mój kuzyn uratował życie.
O uratowanej przez Grodziszczan Żydówce opowiadał też ma spotkaniu w Grodzisku Andrzej Potocki, autor książki „Śladami Żydów w Podkarpackiem”. W 2000 roku nakręcił film dokumentalny „W poszukiwaniu sprawiedliwych” (dostępny na YouTube ), w którym dwie siostry Miriam i Hana Both próbują odnaleźć ludzi, dzięki którym przeżyły Holocaust. Jedna z nich w czasie wojny była ukrywana w Gwizdowie, a druga w Grodzisku Dolnym.
Niestety z ponad 80 rodzin żydowskich, które zamieszkiwały Miasteczko, nieliczne przeżyły. Matka Ilexa Bellera – Tobelle – zmarła w getcie w Rzeszowie w 1942 roku, choć w samym Grodzisku Niemcy też zabijali Żydów przywożonych z całej okolicy.
– Obok domu mojego pradziadka było gminne więzienie, do którego Niemcy przywozili Żydów z terenu Tryńczy, przetrzymywali przez noc, a rankiem dokonywali egzekucji – wspomina Bogumił Pempuś. – Mama wiele mi o Żydach opowiadała. Rozmawiała z tymi, których trzymano w tym więzieniu. Myślała, że pomoże. Jedna kobieta z dziewczynką powiedziała jej: „My już musimy umrzeć, już nigdzie nie ma dla nas miejsca” – przywołuje relację swojej matki pan Bogumił.
– My, z siostrą, od dzieciństwa żyłyśmy tymi tematami. W domu wciąż się o przeszłości, o Żydach mówiło. Pamiętam nocne stukanie na maszynie, kiedy tato zapisywał zebrane relacje świadków tamtych wydarzeń, naszej babci – wspomina Eweliny Pempuś-Janas.
– Ludzie wciąż są ciekawi, gdzie była synagoga, gdzie dom rabina – dodaje pan Bogumił. -Moja ciocia zrobiła na szczęście plan zamieszkania w Grodzisku. Zaznaczyła domy, gdzie kto mieszkał, czym się zajmował. Tych domów było siedemdziesiąt. Żydzi dobrze się z mieszkającymi obok Polakami znali. Miasteczko stanowiło centrum, w którym można było kupić także towary kolonialne. Chłopi przywozili produkty rolne wymieniał je na artykuły przemysłowe. Żydzi zajmowali się handlem. To rodziło też zazdrość – przyznaje Bogumił Pempuś. Historię Grodziska wiele razy opowiadał na spotkaniach z młodzieżą, prezentując francuskie albumy Ilexa Bellera. Uczennica z Grodziska, z którą podzielił się wiedzą, w 2007 roku za wspomnienie o grodziskich Żydów została laureatką ogólnopolską konkursu organizowanego przez Fundację Shalom.
– Człowieczeństwo polega też na tym, by jak w tej piosence, którą zaśpiewano nam podczas spotkania z okazji wydania albumu, nauczyć się żyć koło siebie – mówi prof. Wierzbieniec. – To piękne przesłanie. Wydawałoby się łatwe, a jest trudne. Także w dzisiejszych czasach. Tymczasem grodziszczanie pokazują, jak można żyć obok siebie, żyć z wielokulturową tradycją i szczycić się tym, i budować na tym coś dobrego. Bo trzeba patrzeć w przyszłość.
Publikacji gratulowało Ośrodkowi Kultury w Grodzisku wiele osób. Damian Drąg, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Rzeszowie zwrócił uwagę, jak trudnym i skomplikowanym procesem jest przywracanie pamięci, namawiał też, by Grodzisko podjęło starania o pozyskanie i wyeksponowanie oryginalnych prac Ilexa Bellera także u siebie. Prof. Wierzbieniec namawiał do stworzenia muzeum i zaznaczenia miejsc, w których ukrywano Żydów.
A podsumowaniem spotkania w Grodzisku i wydania albumu niech będzie wypowiedź Jacka Chmury:
– Ta historia zaczęła się znacznie wcześniej. Ten film pokazywał życie Żydów grodziskich, ale pokazywał również to co najważniejsze. Pokazywał 300 lat wspólnej historii, bo mniej więcej tyle Żydzi w Grodzisku byli. Tutaj się rodzili, tutaj umierali. I tutaj wspólnie tworzyli swoją historię. To przeważnie były piękne historie. Natomiast chciałbym się wytłumaczyć może wobec tych osób, które po raz pierwszy widzę na sali z motywów tego, co nami kierowało, kiedy chcieliśmy się zająć taką tematyką. Wyszliśmy z takiego założenia, że dla nas to byli przede wszystkim grodziszczanie, a dopiero później Żydzi. I to założenie sprawdziło się między innymi wtedy, kiedy prosiliśmy stronę żydowską o zgodę na uporządkowanie cmentarza żydowskiego pokazanego na filmie. Dlaczego chcieliśmy tej zgody i dlaczego chcieliśmy uporządkować ten cmentarz? Bo musimy przyznać się do tego, że w świadomości grodziszczan to miejsce z roku na rok traciło rozpoznawalność. Wydaje się, że współczesność, która pozwala, by do tych historii wracać, by mówić o nich w trochę innych emocjach, pozwala nam również podejmować takie działania, które będą jednak budować, nawet na tych tragediach, o których słyszeliśmy. Chcielibyśmy także, aby wydanie tego albumu poprowadziło nas dalej. Przypomnę, Ilex Beller urodził się w 1914 roku. Wyjechał z Grodziska mając 14 lat, w 1928 roku – dokładnie w roku pierwszego Zjazdu Grodziszczan. Dla nas to jest równie ważna data. W roku 1998 roku Stowarzyszenie „Ziemia Grodziska” zorganizowało drugi Zjazd Grodziszczan, w 2018 – trzeci zjazd. Już niedługo, za pięć lat będziemy obchodzić, mam nadzieję, że uroczyście, w nawiązaniu do tego pierwszego zjazdu 1928 roku – jubileusz stulecia. Teraz mając te historie spisane, o których nie wiedzieliśmy, w większości ich nie znaliśmy, nie wiedzieliśmy o rodzinie Bellerów rozsianej po świecie, w Australii, Izraelu, Francji – jak pisze Beller w albumie wszyscy oni pochodzą z Grodziska, mają korzenie grodziskie – aż prosi się, aby te osoby również zapraszać na Zjazd Grodziszczan. Nie wiem, dlaczego do tej pory tego nie robiliśmy. Sam się temu teraz dziwię.
Na najbliższy Zjazd Grodziszczan popłyną więc zaproszenia do Australii, Izraela, Francji, Szwecji i wielu innych miejsc. – Będziemy nawiązywać także do tych trudniejszych historii, ale pamiętając, że na tej ziemi można było razem żyć. To było dla nich tak samo ważne miasteczko jak dla nas – zauważa wójt Chmura. – Wiemy też, jak często osoby tutaj mieszkające, którym udało się w życiu, są gdzieś w świecie, potrafią przyznać się do Grodziska. Z tych wszystkich powodów chcielibyśmy, aby to nas poprowadziło dalej.
Alina Bosak
Artykuł opublikowany został na stronie: Podkarpacki Informator Kulturalny
Fotografie: Alina Bosak