Nie wiem, skąd Paweł Pawlikowski tak dobrze wie, co siedzi w sercu i głowie kobiety, która kocha, bez wątpliwości i bezgranicznie. Musi to rozumieć, bo inaczej nie stworzyłby „Zimnej wojny” wartej nagrody w Cannes – jednego z najpiękniejszych i najsmutniejszych filmów o miłości. Zupełnie jak piosenka „Dwa serduszka, cztery oczy”, od której melodii jeszcze długo po wyjściu z kina nie można się uwolnić.