Arkadiusz wciąż wraca do Czarnobyla

Na wywiad z Arkadiuszem Podniesińskim pojechałam nie wtedy, kiedy zrobiłby to dziennikarz newsowy. Było już dzień po rocznicy katastrofy w Czarnobylu i wszystkie portale zajęły się tematem dzień wcześniej. Ale taka już jestem niedzisiejsza, że chociaż newsa z tego mieć nie mogłam i tak chciałam poznać człowieka, który uparł się dokumentować miejsca atomowych katastrof. Nie licząc bomb, były ich „tylko” dwie – w Czarnobylu i Fukushimie. Za to efekty są na lat tysiąc.

Do Czarnobyla jeździ kilka – kilkanaście razy w roku. Od 8 lat. Mówi, że widać musi, bo mało który dzień ze swojego dzieciństwa pamięta tak dobrze, jak tamten – gdzieś po 26 kwietnia 1986 roku – kiedy wywołano wszystkich uczniów na szkolny korytarz, a pielęgniarka każdemu z nich dawała do wypicia kieliszek płynu. Jego smak też pamięta do dziś. Wtedy nie bardzo rozumiał całe to zamieszanie, a i potem, kiedy zaczęto trwożliwie powtarzać w rozmowach dorosłych informację o wybuchu w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, nie do końca wiedział, co właściwie się stało. Pojął dopiero po wielu latach, kiedy zdecydował, że udokumentuje na zdjęciach miejsce katastrofy i otaczającą je w promieniu 30-kilometrów zamkniętą strefę.

Czarnobyl – turystyczna atrakcja

Jak opowiada, pierwsza wycieczka była z przewodnikiem, ale na kolejne wybrał się już sam. Z przewodnikiem może wybrać się dziś każdy, ponieważ wycieczki do Czarnobyla są bardzo modne. To taka wyprawa z dreszczykiem, bo wciąż są tam miejsca, przy których mierniki wskazują wysokie skażenie. Przewodnik z dramaturgiczną werwą potrafi wycieczkowicza porządnie nastraszyć. – Człowiek, który wie, jak się w tym terenie poruszać i rozumie zjawisko promieniowania rozumie, że wystarczy stanąć 3 metry od napromieniowanego przedmiotu, aby być bezpiecznym – mówi Podniesiński. W podróże na Ukrainę zabiera maskę, strój ochronny, ale nie chodzi w nich nieustannie.

Z wycieczkami jest ten problem, że po każdej ubywa pamiątek. Ludzie zabierają stare przedmioty, ponieważ Prypeć i Czarnobyl to muzeum minionej epoki. Podniesiński mówi, że te które były zamknięte w mieszkaniach nie są tak napromieniowane jak wszystko inne, co znalazło się na zewnątrz. Uważać trzeba przede wszystkim na pył, który pokrywa przedmioty. – Za każdym razem, kiedy wracam, czegoś już nie ma – mówi Podniesiński.

Prezent dla wnucząt

Teraz za miliony,które przekazało wiele państw w Czarnobylu powstaje arka. Ma ona przykryć stary sarkofag, który traci szczelność. A powstała pod nim całkiem nowa, diabelnie promieniotwórcza substancja. Naukowcy nazwali ją czarnobylit. Nikt nie wie, jak ją unieszkodliwić, więc powstaje ten nowy sarkofag. Wytrzyma kolejne lat. Może przez wiek powstanie technologia, która pozwoli usunąć czarnobylit. A jak nie, to trzeba będzie zbudować następny sarkofag. I może następny, następny. Taki prezent dla wnucząt. Podniesiński zauważa, że najprościej byłoby zalać to wszystko betonem, ale… Niektórzy chcieliby jednak dobrać się do tego czarnobylitu.

Przez katastrofę w Czarnobylu, zahamowany został rozwój energetyki jądrowej na wiele lat. W Polsce wstrzymano budowę elektrowni w Żarnowcu. Europejskie rządy dały więcej pieniędzy na poszukiwanie energii w źródłach odnawialnych, jak słońce, wiatr, woda.  – Ale czas zaciera pamięć – zauważa Podniesiński. – Gdyby nastąpiła jedna katastrofa po drugiej, pewnie od energetyki jądrowej odszedłby cały świat. Ale druga była dopiero Fukushima. Niemal 30 lat później.

W Fukushimie do wycieku radioaktywnej substancji doszło po tsunami. Dziś wiadomo już, ze sąd obarczył winą zarządzających elektrownią.Wiele lat wcześniej mieli dysponować informacjami, że ta budowla nie wytrzyma tak wysokiej fali. Ale nie zrobili nic.

Podniesiński pojechał do Japonii, bo musiał, skoro stał się tym, który dokumentuje krajobrazy po atomowych klęskach. Pozwolono mu na wejście do zamkniętej strefy, bo pokazał pracę, jaką wykonał w Czarnobylu. Pierwsza rzecz, jaka go zadziwiła to  tysiące czarnych worków, które zapełniają hektary wokół Fukushimy. Znajduje się w nich ziemia, którą służby porządkowe ściągają z powierzchni i potem oczyszczają z promieniotwórczych substancji. To wydaje się na pierwszy rzut oka imponujące, ale kiedy przychodzi deszcz, woda z okolicznych lasów i wzgórz znów ściąga to, co wydostało się z elektrowni. I znów trzeba czyścić ziemię. Może za ileś lat tego czyszczenia efekty będą. Nie sposób jednak zauważyć, że elektrownia w Japonii, wielce cywilizowanym kraju, nadal ma problem z zabezpieczeniem wycieku. Na „dzikiej” Ukrainie w pół roku wybudowali sarkofag, prawda, że po trupach żołnierzy, ale trucizna przestała się ulatniać.

Na jednym ze zdjęć Arkadiusza Podniesińskiego nad ulicą ewakuowanego, japońskiego miasteczka wisi transparent, na którym napis głosi: „Energia jądrowa energią przyszłości”. … No, nie wiem.

Plakat Czarnobyl ok male

Related posts

Leave a Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.